Być może

Od wokół jej myśli




byłyby to najlepsze zdjęcia jakie kiedykolwiek zrobiłam. Być może udaloby mi się uchwycić grę przemykających po łące promieni przedburzowego nieba, być może stworzylyby niepowtarzalne smugi na sierci wielkiego psa rybaków, który zajęty był szperaniem w smietniku, byc moze strumien wijacy się wsród porosnietej laki bylby tym, ktorego zdjecie pokazywalabym z duma. Byc moze stare kutry rybakow zniszczone przez czas i uzytkowanie zachwycilyby nie tylko mnie. Jednak zamiast tego wszystkiego jest to co widac. A to zdecydowanie nie ma szans być najlepszym, no coz nie ma szans byc nawet dobrym ;)

I niestety Moja Najulubieńsza Mam jest popsuta po wyjmowaniu z niej filmów przez "fachowców" w zakladzie do ktorej ja oddalam zeby nie stracic tego "byc moze" cennego filmu. Tym razem chyba na dobre odmowila wspolpracy ze mna niegodna, zrobię film i zobaczę. Szukam zakładu, któremu mogę zaufać przy oddaniu jej tam.

Wielka woda

Od wokół jej myśli

Na lepsze?

Od wokół jej myśli

Często odwiedzane

Od wokół jej myśli



miejsce w moim mieście

Ograniczenia

Od wokół jej myśli


wznosimy sami.

Bunt

zażegnany chociaż wymagało to współdziałania kilku obcych osób.
Zbuntowała się Mamiya i tym razem nie był to mały buncik. Wykazała się złośliwością i pełną precyzji dokuczliwością, która musiała zakończyć się zaplanowanym efektem. A jako że musiała tak też się zakończyła. Dokładnie to wszystko zakończyło się zerwaniem filmu. Filmu już zrobionego. Przy próbie wykonania kolejnego zdjęcia Mam zatrzymała rączkę do naciągania filmu i nie dało się jej nawet na milimetr przesunąć. Niestety arsenał moich trików nie jest zbyt okazały no i skończyło się jak się skończyło, rączkę się dało przesunąć. Szczególnie nieprzyjemne było to, że akurat odzyskałam wenę do łapania w codzienności kadrów, którą w prozie życia na chwilę straciłam. Byliśmy w takim miejscu, że aż nie mogłam opędzić się od tematów do zdjęć. Chciałam mieć na nich jak najwięcej z tego co mnie otaczało. Akurat naciągając film dokładnie widziałam kadr, który zaraz wspólnie z Mam zapiszemy, żeby o nim nie zapomnieć... to byłoby dobre zdjęcie. Strumyk wśród pól, skręcający wśród nich, kładka, lekko gniewne niebo, kontrast i harmonia, a dalej było jeszcze więcej tematów. Wielki pies grzebiący w śmietniku, rybacy, ukryte wśród traw obozowiska, wszystko w intensywnych kolorach świata, który jest między deszczami, mocne, nasycone.
No ale trochę rozumiałam tego mamiykowego focha, musiałam bo dałam jej popalić. Bo gorąco, bo w torebkach duszno, bo nieporządek, bo nuda, bo nic się nie działo. Przynajmniej tak go sobie tłumaczyłam, poza tłumaczeniem oczywistym. Nie wiem czy aparaty mają menopauzy a jak mają to jak się nazywają ale Mamiyka z pewnością takową posiada, bo problemy z naciąganiem mamy nie po raz pierwszy (bardzo proszę nawet nie myśleć, że to felerny egzemplarz!! Mam jest starszą panią, która przeżywa swoją drugą młodość, co czyni z niej bardzo atrakcyjną starszą panią!). No nic oddałam Mamiyę do zakładu i dzisiaj odzyskałam ją wraz ze zdjęciami. Oglądając je zrozumiałam, że to nie był foch a ostrzeżenie, za które bardzo dziękuję. Generalnie udało mi się zrobić całą kliszę fatalnych zdjęć - a to ucięte, a to źle wykadrowane, a to kompletnie nie wiadomo co autor miał na myśli ale lepiej w to nie wnikać i co najgorsze w dużej mierze zdjęcia te są nudne. Za to zdjęcia z weekendowego wypadu, które miały szansę być dobrymi są ponakładane, posklejane ale mimo to widać, że te byłyby całkiem niezłe. To chyba dobrze, że Mam się zbuntowała i dała mi po nosie pokazując, że ona pod takimi gniotami podpisywać się nie będzie. Bardzo ją przepraszam i obiecuję starać się bardziej (a to, ze weekendowe nie wyszły to o tyle lepiej, że nie ma balsamu na moje zbolałe oczy i urażoną dumę raczkującego fotografa).


A to stara, stara historia:

Od wokół jej myśli

Ci dwoje

Od wokół jej myśli

Bo ja....

Od wokół jej myśli
.....

I skłamałabym mówiąc, że mam pecha ,ale ostatnio dopadł mnie taki życiowy peszek będący niebezpiecznie blisko naprawdę dużego pecha. Trochę tak jakbym weszła w chmurę piachu utkanego z pecha i jego drobinki wplątały się w moje ubranie, włosy, weszły pod powieki. Niby nic, niby spokój ale pech pojawiał się w najmniej oczekiwanych miejscach, niestety w tych oczekiwanych też był. Wpierw wywołało tu o mnie złość, później rodziła się we mnie coraz większa bezradność zabijająca uśmiech, uśmiech budził lęk, bo przecież musiał zniknąć pod wpływem wydarzeń. W końcu już nawet na tą ulotną obronę jaką znajdowałam w złości nie miałam sił tak jak nie miałam ich żeby ignorować to co się działo. Małe wydarzenia na dużą skalę. Wydarzenia wynikające z ludzkiej natury, najgorzej, że osób całkiem mi obcych. Drobne wydarzenia losowe też się działy ale nie przykładałam do nich uwagi, przynajmniej bardzo się starałam. Prawdę mówiąc to byłam bliska zwariowania, bo niektóre zdarzenia były możliwe ale raz na rok ale kiedy jednego dnia, w dwóch różnych aptekach, chcąc kupić dwie całkiem inne rzeczy usłyszy się, że nie zostaną sprzedane, bo są ale nie można ich znaleźć to to musi być bardzo intensywny peszek, a kiedy każdego dnia coś podobnego się wydarza (łącznie z niemal utratą przytomności i ręką popsutą na amen, czy raczej kilka tygodni) to chyba, wreszcie, można stracić wiarę w wiele rzeczy. Można ale nie trzeba na długo, zwłaszcza jak jest ktoś kto pomaga wierzyć, że będzie dobrze. Kto przez chwilę obroni i pozwoli nie zapomnieć, że przecież ma się w tym życiu trochę szczęścia i o tą kapkę, którą się dostało od losu bardzo intensywnie się dba. W końcu nie jest się jeszcze tym kataryniarzem bo mu papuga zdechła.
Ja swojego pechowego peszka pewnie jeszcze nie pokonałam ale zadbałam o jego przepędzenie. Głównie z myśli ale co z myśli to z serca, czyli w sumie z życia. Zakupiłam ostatnio swojego rodzaju talizman i zmusiłam się żeby uwierzyć, że będzie dobrze. Talizman to mosiężny świecznik w kształcie smoka, zdecydowanie nie najpiękniejszy ale najbardziej mój jaki widziałam. Spojrzałam na stoisko na którym ON stał i od razu wśród całej masy innych go wypatrzyłam czując, że jest najmojszy z moich. I co? I poszłam dzisiaj odebrać wizytówki. Próbowałam się nie przejmować, że w naprawdę znanej i dobrej firmie, podchodzącej pod raczej ekskluzywną zapomniano o mnie i dopiero mój telefon przypomniał o zamówieniu jakie złożyłam. To się zdarza, ale kiedy po wyczekaniu się w magicznie powstałej, bardzo długiej kolejce usłyszałam "nie uwierzy Pani, bardzo przepraszamy ale Pani wizytówki są jeszcze w drukarni, ktoś zaraz po mnie podejdzie" musiałam uwierzyć zwłaszcza, że tego zaraz nie miałam. No cóż już prawie uwierzyłam, że jednak peszek mnie dopadł. Nie mając sił wyszłam mówiąc, że przyjdę innym razem. Po drodze zakupiłam poprawiacz humoru i jednak wróciłam, kiedy się okazało, że mam ten zaraz. Wchodzę i już chcę przeprosić Pana za to, że wyszłam, że się prawie popłakałam, kiedy Pan sprzedawca przeprasza mnie i daje zniżkę z uwagi na zaistniałą sytuację. Nieśmiało mu mówię, że rozumiem i sama mu tłumaczę, że mam pecha wielkiego i że... no ale jakby nie było wychodzi na to, ze zakupiony poprawiacz humoru mam prawie za darmo. Czyli tfu tfu urok peszka traci na sile ;)

We dwoje

Od wokół jej myśli


raźniej.

Mostowa

Od wokół jej myśli

"Stawiam świat na głowie do góry nogami"

Od wokół jej myśli


przymykam oczy a pod powiekami zostaje mi obraz świata podkreślonego przez migotliwe, ciepłe promienie słońca. Widzę mieniące się iskierki odbijane przez gładkie powierzchnie, jeszcze ciągle intensywną, pełną życia zieleń i kolorów nadawanych mu przez wonne kwiaty. W zakamarkach widzę ciemne cienie, wyraźny znak ulotnego chłodu, który już niedługo stanie się niemal bezcennym. Ale jeszcze nie teraz, a dla mnie pewnie nigdy. Zresztą teraz na skórze czuję ciepły dotyk słońca okalający mnie całą. Bardziej odczuwam niż dostrzegam jak wraz z nadchodzącym latem moja skóra staje się coraz bardziej złota a włosy naturalnie rozjaśniają się jakby chciały w ten sposób uhonorować lato. Lubię to, naprawdę to lubię, taki mój mały protest, przywiązanie do natury, delikatny sposób poddania się jej rytmowi, pokazania, że jestem jej częścią. Nieśmiały uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Delikatne muśnięcie dłoni, lekki dotyk pod wpływem, którego otwieram oczy i łapię roześmiane spojrzenie szaroniebieskich oczu, w których teraz skryły się złote iskierki słońca. Na chwilę spoglądam na świat wokół mnie, a ten jest właśnie taki jakim go zapamiętałam. Uśmiecham się w pełni, uśmiecham się radośnie, bo w tej do bólu zwyczajnej, krótkiej, niczym uderzenie skrzydeł motyla chwili czuję się naprawdę szczęśliwa, że to właśnie mój świat, trochę koślawy, trochę wywalczony, trochę popsuty, mocno niedoskonały ale dalej niezwykły, zaskakujący, piękny i przyjazny.

Sam


Od wokół jej myśli



nie oznacza samotny.

"Ale trampy"

Od wokół jej myśli


A dokładniej to "Ale ta pani ma trampy" jak to powiedział z wyraźnym akcentem (i lekkim zaskoczeniem) jeden z piernikowych rozrabiaków odrywając się na chwilę od rzucania kamieniami w stary, przyzamkowy mur.
Szkoda trochę, że Pani nie dziewczyna ale "trampy" pozostają trampami i faktycznie są najfajniejsze na świecie - bo urodzinowe, bo wygodne, bo all star, bo z kwiatkami i pszczółkami (trochę puchatkowe), bo idealnie pasują do roweru, bo są "ale trampami" ;)

"Gotyk na dotyk"

Od wokół jej myśli

"Gotyk na dotyk"

Od wokół jej myśli

Wiosna

Od wokół jej myśli

Szczegóły

Od wokół jej myśli

Interpretacje

Od wokół jej myśli



rodzą się przez osobiste doświadczenia, wysłuchane opowieści, obejrzane obrazy i wrażliwość przez którą spoglądamy na świat. Ale to głównie życiowe doświadczenie wysyca nasze myśli sprawiając, że widzimy to co widzimy, czasem podobnie do innych, czasem całkowicie inaczej.

Uśmiech... proszę

Od wokół jej myśli

Urodzinowe życzenia

Od wokół jej myśli

nie potrzebują ognia do spełnienia.

Dziękuję!

Niecodzienna codzienność

Od wokół jej myśli


to nasza codzienność.


Od wokół jej myśli


Od wokół jej myśli


Odczuwam pewien dyskomfort kiedy ludzie narzekają na swoje życie, na wszystko to co mają, na miejsca w których żyją Czasami mam wrażenie, że zamykają oczy na piękno, specjalnie odwracają od niego swoje głowy i umysły. Nie, nie twierdzę, że jest idealnie. Wiadomo, nigdy tak nie jest ale zawsze gdzieś jest piękno (piękno nie tyle klasycznie, wyniosłe, piękne, raczej chodzi o to piękno, które niesie radość życia, które zachwyca). Często bardzo subiektywne, które czeka aż je dostrzeżemy, otworzymy się na nie. Wtedy rozkwita stając się prawdziwie pięknym dla nas i dla każdego kto się nad nim pochyli. I pisząc to nachodzi mnie pytanie, czy można być pięknym, (nie tyle fizycznie co psychicznie), czy można być ciekawym świata, twórczym i ogólnie dobrym mając takie nastawienie? Czy od razu widać, że jesteśmy egocentrykami i umyka nam to co mogłoby sprawić, że i my byśmy bardziej lubili świat i świat lubiłby bardziej nas?

Osnute światłem

Od wokół jej myśli


swój urok w dzień ujawniają, na myśl przywodząc rozpraszającą mrok mgiełkę jasności, którą ze światem się dzielą.
Pokazują, że najzwyklejsze rzeczy są najpiękniejsze. O ile szczerzej, o ile łatwiej, zachwycam się latarnią wykonaną ze starannością, która wśród miasta rozkwita niczym kwiat na łące, niż niezrozumiałą sztuką, która jest niezwykła, czasem w pełnym znaczeniu tego słowa. Latarnie są różne, niektóre i w dzień zdobią, innym tylko noc nadaje uroku chowając ich kształty po światłem przed oczami ciekawskich. Latarnie są i bez nich trudno wyobrazić sobie codzienność. Na naszych ulicach znów piękne się stają, znów starannie projektowane zmieniają świat ale w sposób, który znam, i choć go znamy są momenty w których niemożliwe jest by pozostać na nim obojętnym.

Pstryk

Od wokół jej myśli


i już.

Różnorodność w zniszczeniu

Od wokół jej myśli


odnajdując, piękno skryte pod nadciągającym nieistnieniem wypatrując odkryć można wydobyte dzięki temu piękno. Zniszczenie jest malownicze, mimo całej swej grozy. Ma swój niepowtarzalny urok. Drobne zacieki starości na ścianach budynku nadające mu nowych barw, brązowa korozja na wiekowych maszynach, młode pędy drzew wprowadzające życie w wymarłe ruiny przemawiając do wyobraźni, łączą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w naszych myślach.

Niepoukładany świat,

Od wokół jej myśli

pełen drobiazgów przykuwających wzrok i myśli. Drobnych elementów pomiędzy którymi łatwo nie dostrzec tego co ważne.

Od nowa

Od wokół jej myśli

odkrywając zapomniane nadajemy mu nowych znaczeń.
Przystrajam moją już nie taką nową, a w ogólnym rozrachunku, starutką Ellebike różowo białymi kwiatami i uczę się rozkoszować każdą chwilą spędzoną z nią i na niej. Uczę się, by nie zabrać świeżości tym chwilom, by tworząc nowe nie odebrać magii wspomnień. By nie przyćmić radosnej nostalgii, którą wywołuje powiew wiatru na twarzy przywołującą dziecięcą radość. I cieszyć się jeszcze mocniej, że w rowerowych wyprawach nie jestem sama.

Nowe, stare (= odświeżone?)

To nie jest tak, że nic w przyrodzie nie ginie.
Czasami ginie, czy raczej zmienia się w coś innego. Dobrze jak w coś lepszego. Niektóre rzeczy jak zginą to nie pozostaje nam nic innego jak z tego się cieszyć, innych trochę szkoda.
Niektóre się odradzają, czasem całkiem niespodziewanie. Inne istniejąc w zapomnieniu nagle rozkwitają.

Zapraszam